wtorek, 26 marca 2013

1. Ziall


Niall odetchnął jeszcze raz. Stoi przed restauracją w Bradford – pierwszym odwiedzonym miejscu w nowym mieście. Za niecałą godzinę zamykają, a on jakby czekał na oklaski. Cholernie głodny po dwunastogodzinnej podróży wchodzi do śmierdzącego bekonem pomieszczenia. Gdzieś w kącie siedzi grupa dzieciaków lecz on sam zmierza wprost do baru i siada na wysokim krzesełku. W garści już od pięciu minut ma menu i nie wie na co się zdecydować. Zaraz przed nim pojawia się wysoka dziewczyna o kręconych włosach i ciemnych, brązowych oczach. Z plakietki wynikało, że miała na imię Danielle. Niejeden taki by się w niej zakochał. Niall nie jest tak głupi, wie jak piękne kobiety potrafią zniszczyć życie. Niby po co wyprowadziłby się z miasta? Przecież nie dla frajdy.
- Co podać? – Danielle pyta z przesadnie szerokim uśmiechem, a on tylko wskazuje palcem na danie dnia i opiera się łokciami o blat. Dziewczyna składa zamówienie do kuchni, a drzwi restauracji otwierają się. Przy tym samym blacie siada Mulat. Oczy całkiem podobne do dziewczyny, jednak bardziej głębokie. Trzydniowy zarost postarzał jego buźkę.
- Kurczak, cola, frytki – z ust chłopaka wydobywa się komenda. Dziewczyna jakby się bojąc podskakuje do kuchni i w mig przynosi posiłek Mulata, kiedy blondyn musi nadal czekać. Niall przygląda się temu z delikatnym zdziwieniem i zaskoczeniem, ale nic nie mówi. Nie przyjechał w nowe miejsce, by znów zrażać do siebie ludzi.
Jakiś czas później Irlandczyk dostaje swoje jedzenie. Daniem dnia okazuje się bekon i jajka. Wszystko smakuje i wygląda jak należy, więc wiadome, że chłopak zawita tu więcej niż raz.
Styrany po pracy Niall znów przychodzi pół godziny przed zamknięciem. Nie tylko dziś, ale przez parę poprzednich dni też. Mulat już tam siedzi dokładnie tak, jakby umówił się z blondynem na spotkanie. Brunet ponownie zamówił frytki i kurczaka. Niall zaintrygowany zamówił to samo, wyglądało nieźle, a skoro On jadł to codziennie, to czemu by nie spróbować? Danielle postawiła mu jedzenie przed nosem, a on musiał przyznać, że wszystko było pyszne.
Wyszedł z restauracji w sam środek ulewy.  Z niezadowoleniem naciągnął bluzę na głowę i ruszył w kierunku kawalerki, którą wynajmował już od dwóch tygodni. Miał do niej tylko dwa skrzyżowania, ale już za pierwszym jego ubrania były całkowicie przemoczone. Był w stanie zobaczyć jedynie to, co było metr przed nim i przez to o mało nie potrącił go czarny – jak sądził – samochód. Wystraszony stał tak kilka sekund na środku drogi, aż z auta wyszedł mężczyzna. Im bliżej podchodził facet, tym Niall był pewniejszy, że to nikt inny jak Mulat z baru.
- Wszystko w porządku koleś? – teraz blondyn jest już pewien, że to on. Wszędzie poznałby jego głos.
- T-tak – Niall pokiwał głową i już chciał iść dalej, ale facet znów się odezwał.
- Podwieźć Cię? – prośba jakby znikąd uszczęśliwiła Irlandczyka jak gwiazdkowy prezent. Oboje wsiedli na przednie siedzenia.
- Jestem Zayn.
Niall uśmiechnął się i przyjrzał dokładniej nowemu znajomemu. Skórzana kurtka z podwiniętymi rękawami,  czarne spodnie, wytatuowane ręce. Typowy dla Bradford Bad boy.
- Niall.
Zayn z uśmiechem pokiwał głową i skręcił w ulicę blondyna. W tej samej chwili ten drugi zdał sobie sprawę, że przecież nadal nie podał adresu.
- Wiem – odezwał się Zayn – to tutaj, prawda?
Samochód zatrzymał się przed blokiem Nialla. To wszystko wydało się dziwne, ale ze słowami podziękowania za pomoc, Irlandczyk wysiadł i pokierował się do drzwi klatki. Auto zniknęło za skrzyżowaniem, a Niall nadal głowił się, skąd Mulat wie o nim takie rzeczy.
Następnego dnia znów zobaczył przy barze Zayna. Kiedy blondyn przysiadł się do baru, tamten już kończył jeść. Odchrząknął, a ten podniósł głowę znad talerza. Irlandczyk przeczesał palcami włosy, ciągnąc za ich końce.
- Nie mogłem spać, bo nie wiem skąd mnie znasz. – Niall powiedział wszystko jednym tchem i ułożył usta w wąską kreskę. Pytanie dziwne jak na drugą normalną rozmowę. Tamten jedynie się zaśmiał.
- Wiem wiele rzeczy – usatysfakcjonowany swoją odpowiedzią pochłonął kolejny widelec frytek i popił wszystko colą.
- Nie do końca wiem, co to ma oznaczać.
- Tyle na ile jesteś w stanie to sobie wytłumaczyć.
Jego pieniądze wylądowały z brzdękiem na blacie, a sam wyszedł bez słowa. Głupie myśli przeleciały przez umysł blondyna. Przejął się tym nie na żarty, bo niecodziennie w zupełnie nowym dla siebie Miście, ktoś zna Ciebie i wie gdzie mieszkasz. Kiedy wrócił do domu, wziął długi prysznic. Nie miał ochoty teraz dokończyć pracę, którą przyniósł do domu, chciał jedynie położyć się i zasnąć. Przeszedł przez sypialnię w stronę łóżka i zauważył, że ekran jego telefonu się świeci.
- Hmm? – cichy pomruk wydobył się z jego ust, kiedy zdał sobie sprawę, że to od nieznajomego numeru. Śmieszniejszy był jego wyraz twarzy, kiedy odczytał wiadomość od nadawcy.
Miłych snów.
Niallowi szybciej zabiło serce, ale po chwili uśmiechnął się do komórki i postanowił to uznać za smutny żart przyjaciół z Mullingar. Chłopak położył się wygodnie w łóżku i odpłynął.
Jego telefon wariuje. Codziennie rano dostaje SMS-y dziwnej treści. Nadawca jakby bawił się z nim w nieistniejący, platoniczny związek. Śmieszniejsze jest to, że Irlandczyk jeszcze nie odważył się napisać ani sprawdzić czyj to numer. Czy się boi? Nie. Czy chce wiedzieć? Nie do kwadratu.
Tego dnia blondyn ma wolne, więc nie spieszy się ze wstawaniem. Nic nie cieszy go tak bardzo jak lenistwo w piątek. Co lepsze dziś umówił się z kumplami z pracy na melanż i zamierza pójść. Podobno ma się pojawić jeszcze kilka osób z zewnątrz, więc zawrze nowe znajomości. Cały dzień spędza przed komputerem i czyta o klubie, do którego chce zajść.
Zanim skręca w stronę klubu, wpada na kolację do baru. Czuje się z tym miejscem związany, zakolegował się z Danielle i tamtejszym kucharzem Harrym. Ostatnio zasmakował w tamtejszym kurczaku z ryżem i to właśnie zamawia. Ucina sobie pogawędkę z Dan, kiedy drzwi restauracji cicho trzaskają, a do środka wchodzi ubrany w czerń Zayn. Przysiada się do nich i standardowo zamawia kurczaka z frytkami. Wszystko trwa zbyt długo, zupełnie tak, jak krępująca cisza.
Coś jest nie tak, bo za chwilę Dan mdleje, a on nie wie dlaczego. Podbiega do niej razem z Mulatem i próbuje ją docucić. Niall woła Harrego, który w kilka sekund przybiega z wodą i oblewa nią dziewczynę, co niestety nic nie daje. Zayn deklaruje się, że zawiezie Dan do szpitala, na co Irlandczyk reaguje ze zbyt dużym entuzjazmem. Harry zostaje, by zająć się barem, a chłopaki zawożą ją na oddział.
- Nie stresuj się tak – Mulat odezwał się po kilku minutach jazdy.
- Łatwo powiedzieć – Niall zaśmiał się nerwowo i poklepał dziewczynę po policzku – kompletnie nie wiem co się stało, jeszcze minutę wcześniej wyglądała świetnie.
- To nie pierwszy raz, przychodzę do tej meliny już od dobrych czterech lat, a ona zawsze tam była. Kucharzyk doszedł tam niedawno. Wcześniej wiozłem ją do szpitala już sześć razy.
- Mimo to się stresuję.
- Martwisz się teraz, a o anonimowe wiadomości nie?
Blondyn złączył usta w wąską kreskę, a jego źrenice zwęziły się do minimum. Skąd wie? Nie miał czasu spanikować, bo zaraz wysiadali. Zanieśli Danielle na oddział, gdzie zaraz zabrali ją na kontrolę. Na szczęście już w drodze do Sali dziewczyna się obudziła.
Zayn zniknął po 10 minutach, ale Irlandczyk nie opuścił Dan – cierpliwie czekał, aż wyjdzie do niego i powie, że wszystko w porządku. Ona też miała dzisiaj iść na imprezę, więc w sumie równie dobrze mógł się zabrać razem z nią. Drzwi od Sali otworzyły się.
- W porządku? – z troską chłopak wstał i podszedł do koleżanki.
- W jak największym, często mi się to zdarza – wzięła głęboki oddech – czas się trochę zabawić – puściła do blondyna oczko i ciągnąc go za rękę wyszła ze szpitala.
- Ale Ty dopiero…
-Ćśśśśś, bez dyskusji.
Nie dłużej jak 15 minut później byli już na miejscu. Z klubu dudniła muzyka, a ludzie wylewali się ze środka, tak było tam tłoczno. W moment Niall odczuł napad klaustrofobii, ale była przy nim Danielle, to było ważne. Zaraz przy barze odnaleźli grupę przyjaciół, wśród których jak się spodziewał były też osoby, których nie znał. Śmieszniejszy był fakt, że chwilę później Niall zorientował się, że za barem stoi Zayn. Zaraz przed oczami miał ich ostatnią rozmowę.
- Cześć – Irlandczyk usiadł na wysokim krześle podobnym do tego w restauracji i kiwnął głową do Mulata.
- Witam – chłopak skinął głową – co podać?
- Co tak formalnie?
- To moja praca.
- Whiskey z colą i lodem.
Zaraz przed Niallem pojawiła się szklanka z trunkiem, a ten wypił ją duszkiem. W gardle odczuł piekący żar, ale uznał to za przyjemność.
- O której kończysz? – blondyn zapytał Mulata, na co ten wzruszył ramionami.
- Jakoś po trzeciej mam zmianę.
- Pogadamy?
W oczach bruneta zauważalne było zdziwienie, ale zaraz pokiwał głową i poszedł obsłużyć klienta, domagającego się już (jak się doliczył) siódmej kolejki brandy z lodem.
Irlandczyk poszedł się zabawić, bo miał jeszcze sporo czasu do zmiany Zayna. Danielle dała mu nieźle popalić w tańcu przy jej ulubionym kawałku. Niall jeszcze nigdy nie widział, żeby ktoś tańczył tak dobrze jak ona. Nawet prawił jej o tym komplementy, na co ona ze śmiechem wzruszała ramionami i śmiała się z byle czego pod wpływem niezliczonej ilości wlanego w siebie trunku.
Dochodziła czwarta, jego grupa znajomych powoli zlana w trupa rozeszła się do domów lub Bóg wie gdzie, a on został przy barze i czekał, aż Zayn wyjdzie z nim pogadać, tak jak obiecał.
- Wybacz, że tak długo – głos Mulata zabrzmiał za Niallem, na co ten się do niego odwrócił z przesadnie szerokim uśmiechem.
- Ktoś tu mówił, by zachować spokój – Irlandczyk zaśmiał się i razem z chłopakiem pokierował się do tylnego wyjścia, gdzie Zayn zaparkował swoje auto.
- O czym chciałeś porozmawiać? – Mulatowi widocznie przyspieszył oddech. Oparł się o samochód i słuchał co ten drugi ma do powiedzenia.
- Dzisiaj wspomniałeś coś o anonimowych wiadomościach – Mulat skinął głową składając usta w wąską kreskę, widocznie się zaniepokoił – o co konkretnie Ci wtedy chodziło?
- Możliwe, że powiedziałem trochę zbyt dużo.
- Dowiem się?
Mulat wziął głęboki oddech i mozolnie go wypuścił.
- Poprosiłem Louisa, mojego starego kumpla, żeby… -zawahał się
- No? – ponaglił go Niall.
- …wziął Twój numer od Harrego.
- Mogę wiedzieć po co Ci on?
- Nie.
- No to w takim razie dlaczego nie zapytałeś o niego sam?
- A czy nie byłoby to tak samo dziwna jak ta sytuacja?
Niall nie odezwał się, bo wiedział, że chłopak ma rację. Skinął tylko głową i skrzyżował ręce, wymyślając i składając kolejne pytanie, które chciałby zadać.
- Po co tyle tych wiadomości?
- Po nic.
- No musi być jakiś powód, że mój telefon ciągle wibrował.
Naraz oboje wybuchli śmiechem na ostatnie słowo i przez kolejne pięć minut próbowali się uspokoić.
- Jesteś cholernie seksowny, kiedy się śmiejesz – Niall zaraz skarcił się w duchu za wypowiedziane słowa, przejechał dłonią po włosach i pociągnął za ich końce.
- Też uważam, że jesteś seksowny…
Blondyn przyjrzał się uważnie Mulatowi i oblizał wargi w obawie przed tym, co zaraz może nadejść. Nie wie jak długo może się jeszcze powstrzymać. Zbliżył się do auta chłopaka i tym samym do niego.
- Będę miał przez Ciebie niezłe kłopoty, co? – blondyn zawahał się metr przed Mulatem  a jego pytanie zawisło pomiędzy nimi.
- Będziesz jeżeli…
Niall zrobił krok w przód i był na wyciągnięcie ręki Zayna.
- Jeżeli co?
Irlandczyk nie uzyskał odpowiedzi, dostał coś o wiele bardziej wartościowego. Wargi Zayna były ciepłe i wilgotne, a on sam pachniał nieziemsko.
Mulat przyciągnął do siebie blondyna za kurtkę i po omacku otworzył swoje auto, do którego zaraz się wcisnęli. Fakt, że właśnie zamierzali zrobić coś, czego mogą żałować do końca życia, jeszcze bardziej podniecił Nialla. Ułożyli się na tylnym siedzeniu, a w tle poleciała muzyka z radia. Ubrania latały po pojeździe w każdą stronę i zaraz nie mieli na sobie już nic.
Zayn całował skórę Nialla za każdym razem mówiąc mu, że jest piękny.
Niall chciał w to uwierzyć. Nie tylko spróbował, ale też nie protestował, kiedy Mulat robił mu dobrze.
Rano znaleźli się w domu Mulata a Niall nie wiedzieć czemu nawet nie poczuł się tym skrępowany. Kiedy wstał, pokierował się do kuchni, skąd wydobywał się zapach jajek i bekonu. Owinął Zayna rękoma i położył mu brodę na ramieniu.
- Ile chcesz jajek?
- Dwa.
Oboje zjedli śniadanie przy małym stoliku w salonie i mimo, że kucharz z Zayna marny, blondyn zjadł wszystko.
Nakrzyczał też na Zayna, kiedy ten chciał mu zabrać plasterek bekonu.