…
Niall
odetchnął jeszcze raz. Stoi przed restauracją w Bradford – pierwszym
odwiedzonym miejscu w nowym mieście. Za niecałą godzinę zamykają, a on jakby
czekał na oklaski. Cholernie głodny po dwunastogodzinnej podróży wchodzi do
śmierdzącego bekonem pomieszczenia. Gdzieś w kącie siedzi grupa dzieciaków lecz
on sam zmierza wprost do baru i siada na wysokim krzesełku. W garści już od
pięciu minut ma menu i nie wie na co się zdecydować. Zaraz przed nim pojawia
się wysoka dziewczyna o kręconych włosach i ciemnych, brązowych oczach. Z
plakietki wynikało, że miała na imię Danielle. Niejeden taki by się w niej
zakochał. Niall nie jest tak głupi, wie jak piękne kobiety potrafią zniszczyć
życie. Niby po co wyprowadziłby się z miasta? Przecież nie dla frajdy.
- Co podać?
– Danielle pyta z przesadnie szerokim uśmiechem, a on tylko wskazuje palcem na
danie dnia i opiera się łokciami o blat. Dziewczyna składa zamówienie do
kuchni, a drzwi restauracji otwierają się. Przy tym samym blacie siada Mulat.
Oczy całkiem podobne do dziewczyny, jednak bardziej głębokie. Trzydniowy zarost
postarzał jego buźkę.
- Kurczak,
cola, frytki – z ust chłopaka wydobywa się komenda. Dziewczyna jakby się bojąc
podskakuje do kuchni i w mig przynosi posiłek Mulata, kiedy blondyn musi nadal
czekać. Niall przygląda się temu z delikatnym zdziwieniem i zaskoczeniem, ale
nic nie mówi. Nie przyjechał w nowe miejsce, by znów zrażać do siebie ludzi.
Jakiś czas
później Irlandczyk dostaje swoje jedzenie. Daniem dnia okazuje się bekon i
jajka. Wszystko smakuje i wygląda jak należy, więc wiadome, że chłopak zawita
tu więcej niż raz.
Styrany po
pracy Niall znów przychodzi pół godziny przed zamknięciem. Nie tylko dziś, ale
przez parę poprzednich dni też. Mulat już tam siedzi dokładnie tak, jakby
umówił się z blondynem na spotkanie. Brunet ponownie zamówił frytki i kurczaka.
Niall zaintrygowany zamówił to samo, wyglądało nieźle, a skoro On jadł to
codziennie, to czemu by nie spróbować? Danielle postawiła mu jedzenie przed
nosem, a on musiał przyznać, że wszystko było pyszne.
Wyszedł z
restauracji w sam środek ulewy. Z niezadowoleniem
naciągnął bluzę na głowę i ruszył w kierunku kawalerki, którą wynajmował już od
dwóch tygodni. Miał do niej tylko dwa skrzyżowania, ale już za pierwszym jego
ubrania były całkowicie przemoczone. Był w stanie zobaczyć jedynie to, co było
metr przed nim i przez to o mało nie potrącił go czarny – jak sądził –
samochód. Wystraszony stał tak kilka sekund na środku drogi, aż z auta wyszedł
mężczyzna. Im bliżej podchodził facet, tym Niall był pewniejszy, że to nikt
inny jak Mulat z baru.
- Wszystko w
porządku koleś? – teraz blondyn jest już pewien, że to on. Wszędzie poznałby
jego głos.
- T-tak –
Niall pokiwał głową i już chciał iść dalej, ale facet znów się odezwał.
- Podwieźć
Cię? – prośba jakby znikąd uszczęśliwiła Irlandczyka jak gwiazdkowy prezent. Oboje
wsiedli na przednie siedzenia.
- Jestem
Zayn.
Niall
uśmiechnął się i przyjrzał dokładniej nowemu znajomemu. Skórzana kurtka z
podwiniętymi rękawami, czarne spodnie,
wytatuowane ręce. Typowy dla Bradford Bad boy.
- Niall.
Zayn z
uśmiechem pokiwał głową i skręcił w ulicę blondyna. W tej samej chwili ten
drugi zdał sobie sprawę, że przecież nadal nie podał adresu.
- Wiem –
odezwał się Zayn – to tutaj, prawda?
Samochód
zatrzymał się przed blokiem Nialla. To wszystko wydało się dziwne, ale ze
słowami podziękowania za pomoc, Irlandczyk wysiadł i pokierował się do drzwi
klatki. Auto zniknęło za skrzyżowaniem, a Niall nadal głowił się, skąd Mulat wie o nim takie rzeczy.
Następnego
dnia znów zobaczył przy barze Zayna. Kiedy blondyn przysiadł się do baru,
tamten już kończył jeść. Odchrząknął, a ten podniósł głowę znad talerza.
Irlandczyk przeczesał palcami włosy, ciągnąc za ich końce.
- Nie mogłem
spać, bo nie wiem skąd mnie znasz. – Niall powiedział wszystko jednym tchem i
ułożył usta w wąską kreskę. Pytanie dziwne jak na drugą normalną rozmowę.
Tamten jedynie się zaśmiał.
- Wiem wiele
rzeczy – usatysfakcjonowany swoją odpowiedzią pochłonął kolejny widelec frytek
i popił wszystko colą.
- Nie do
końca wiem, co to ma oznaczać.
- Tyle na
ile jesteś w stanie to sobie wytłumaczyć.
Jego
pieniądze wylądowały z brzdękiem na blacie, a sam wyszedł bez słowa. Głupie
myśli przeleciały przez umysł blondyna. Przejął się tym nie na żarty, bo
niecodziennie w zupełnie nowym dla siebie Miście, ktoś zna Ciebie i wie gdzie
mieszkasz. Kiedy wrócił do domu, wziął długi prysznic. Nie miał ochoty teraz
dokończyć pracę, którą przyniósł do domu, chciał jedynie położyć się i zasnąć.
Przeszedł przez sypialnię w stronę łóżka i zauważył, że ekran jego telefonu się
świeci.
- Hmm? –
cichy pomruk wydobył się z jego ust, kiedy zdał sobie sprawę, że to od
nieznajomego numeru. Śmieszniejszy był jego wyraz twarzy, kiedy odczytał
wiadomość od nadawcy.
Miłych snów.
Niallowi
szybciej zabiło serce, ale po chwili uśmiechnął się do komórki i postanowił to
uznać za smutny żart przyjaciół z Mullingar. Chłopak położył się wygodnie w
łóżku i odpłynął.
…
Jego telefon
wariuje. Codziennie rano dostaje SMS-y dziwnej treści. Nadawca jakby bawił się z nim w nieistniejący,
platoniczny związek. Śmieszniejsze jest to, że Irlandczyk jeszcze nie odważył
się napisać ani sprawdzić czyj to numer. Czy się boi? Nie. Czy chce wiedzieć?
Nie do kwadratu.
Tego dnia
blondyn ma wolne, więc nie spieszy się ze wstawaniem. Nic nie cieszy go tak
bardzo jak lenistwo w piątek. Co lepsze dziś umówił się z kumplami z pracy na
melanż i zamierza pójść. Podobno ma się pojawić jeszcze kilka osób z zewnątrz,
więc zawrze nowe znajomości. Cały dzień spędza przed komputerem i czyta o
klubie, do którego chce zajść.
Zanim skręca
w stronę klubu, wpada na kolację do baru. Czuje się z tym miejscem związany,
zakolegował się z Danielle i tamtejszym kucharzem Harrym. Ostatnio zasmakował w
tamtejszym kurczaku z ryżem i to właśnie zamawia. Ucina sobie pogawędkę z Dan,
kiedy drzwi restauracji cicho trzaskają, a do środka wchodzi ubrany w czerń
Zayn. Przysiada się do nich i standardowo zamawia kurczaka z frytkami. Wszystko
trwa zbyt długo, zupełnie tak, jak krępująca cisza.
Coś jest nie
tak, bo za chwilę Dan mdleje, a on nie wie dlaczego. Podbiega do niej razem z Mulatem i próbuje ją docucić. Niall woła Harrego, który w kilka sekund
przybiega z wodą i oblewa nią dziewczynę, co niestety nic nie daje. Zayn
deklaruje się, że zawiezie Dan do szpitala, na co Irlandczyk reaguje ze zbyt
dużym entuzjazmem. Harry zostaje, by zająć się barem, a chłopaki zawożą ją na
oddział.
- Nie
stresuj się tak – Mulat odezwał się po kilku minutach jazdy.
- Łatwo
powiedzieć – Niall zaśmiał się nerwowo i poklepał dziewczynę po policzku –
kompletnie nie wiem co się stało, jeszcze minutę wcześniej wyglądała świetnie.
- To nie pierwszy
raz, przychodzę do tej meliny już od dobrych czterech lat, a ona zawsze tam była.
Kucharzyk doszedł tam niedawno. Wcześniej wiozłem ją do szpitala już sześć
razy.
- Mimo to
się stresuję.
- Martwisz
się teraz, a o anonimowe wiadomości nie?
Blondyn
złączył usta w wąską kreskę, a jego źrenice zwęziły się do minimum. Skąd wie?
Nie miał czasu spanikować, bo zaraz wysiadali. Zanieśli Danielle na oddział,
gdzie zaraz zabrali ją na kontrolę. Na szczęście już w drodze do Sali dziewczyna
się obudziła.
Zayn zniknął
po 10 minutach, ale Irlandczyk nie opuścił Dan – cierpliwie czekał, aż wyjdzie
do niego i powie, że wszystko w porządku. Ona też miała dzisiaj iść na imprezę,
więc w sumie równie dobrze mógł się zabrać razem z nią. Drzwi od Sali otworzyły
się.
- W
porządku? – z troską chłopak wstał i podszedł do koleżanki.
- W jak
największym, często mi się to zdarza – wzięła głęboki oddech – czas się trochę
zabawić – puściła do blondyna oczko i ciągnąc go za rękę wyszła ze szpitala.
- Ale Ty
dopiero…
-Ćśśśśś, bez
dyskusji.
Nie dłużej
jak 15 minut później byli już na miejscu. Z klubu dudniła muzyka, a ludzie
wylewali się ze środka, tak było tam tłoczno. W moment Niall odczuł napad klaustrofobii,
ale była przy nim Danielle, to było ważne. Zaraz przy barze odnaleźli grupę
przyjaciół, wśród których jak się spodziewał były też osoby, których nie znał.
Śmieszniejszy był fakt, że chwilę później Niall zorientował się, że za barem
stoi Zayn. Zaraz przed oczami miał ich ostatnią rozmowę.
- Cześć –
Irlandczyk usiadł na wysokim krześle podobnym do tego w restauracji i kiwnął
głową do Mulata.
- Witam –
chłopak skinął głową – co podać?
- Co tak
formalnie?
- To moja
praca.
- Whiskey z
colą i lodem.
Zaraz przed
Niallem pojawiła się szklanka z trunkiem, a ten wypił ją duszkiem. W gardle
odczuł piekący żar, ale uznał to za przyjemność.
- O której
kończysz? – blondyn zapytał Mulata, na co ten wzruszył ramionami.
- Jakoś po
trzeciej mam zmianę.
- Pogadamy?
W oczach
bruneta zauważalne było zdziwienie, ale zaraz pokiwał głową i poszedł obsłużyć
klienta, domagającego się już (jak się doliczył) siódmej kolejki brandy z
lodem.
Irlandczyk
poszedł się zabawić, bo miał jeszcze sporo czasu do zmiany Zayna. Danielle dała
mu nieźle popalić w tańcu przy jej ulubionym kawałku. Niall jeszcze nigdy nie
widział, żeby ktoś tańczył tak dobrze jak ona. Nawet prawił jej o tym
komplementy, na co ona ze śmiechem wzruszała ramionami i śmiała się z byle
czego pod wpływem niezliczonej ilości wlanego w siebie trunku.
Dochodziła
czwarta, jego grupa znajomych powoli zlana w trupa rozeszła się do domów lub
Bóg wie gdzie, a on został przy barze i czekał, aż Zayn wyjdzie z nim pogadać,
tak jak obiecał.
- Wybacz, że
tak długo – głos Mulata zabrzmiał za Niallem, na co ten się do niego odwrócił z
przesadnie szerokim uśmiechem.
- Ktoś tu
mówił, by zachować spokój – Irlandczyk zaśmiał się i razem z chłopakiem
pokierował się do tylnego wyjścia, gdzie Zayn zaparkował swoje auto.
- O czym
chciałeś porozmawiać? – Mulatowi widocznie przyspieszył oddech. Oparł się o
samochód i słuchał co ten drugi ma do powiedzenia.
- Dzisiaj
wspomniałeś coś o anonimowych wiadomościach – Mulat skinął głową składając usta
w wąską kreskę, widocznie się zaniepokoił – o co konkretnie Ci wtedy chodziło?
- Możliwe,
że powiedziałem trochę zbyt dużo.
- Dowiem
się?
Mulat wziął
głęboki oddech i mozolnie go wypuścił.
- Poprosiłem
Louisa, mojego starego kumpla, żeby… -zawahał się
- No? –
ponaglił go Niall.
- …wziął
Twój numer od Harrego.
- Mogę
wiedzieć po co Ci on?
- Nie.
- No to w
takim razie dlaczego nie zapytałeś o niego sam?
- A czy nie
byłoby to tak samo dziwna jak ta sytuacja?
Niall nie
odezwał się, bo wiedział, że chłopak ma rację. Skinął tylko głową i skrzyżował
ręce, wymyślając i składając kolejne pytanie, które chciałby zadać.
- Po co tyle
tych wiadomości?
- Po nic.
- No musi
być jakiś powód, że mój telefon ciągle wibrował.
Naraz oboje
wybuchli śmiechem na ostatnie słowo i przez kolejne pięć minut próbowali się
uspokoić.
- Jesteś
cholernie seksowny, kiedy się śmiejesz – Niall zaraz skarcił się w duchu za
wypowiedziane słowa, przejechał dłonią po włosach i pociągnął za ich końce.
- Też
uważam, że jesteś seksowny…
Blondyn
przyjrzał się uważnie Mulatowi i oblizał wargi w obawie przed tym, co zaraz
może nadejść. Nie wie jak długo może się jeszcze powstrzymać. Zbliżył się do
auta chłopaka i tym samym do niego.
- Będę miał
przez Ciebie niezłe kłopoty, co? – blondyn zawahał się metr przed Mulatem a
jego pytanie zawisło pomiędzy nimi.
- Będziesz
jeżeli…
Niall zrobił
krok w przód i był na wyciągnięcie ręki Zayna.
- Jeżeli co?
Irlandczyk
nie uzyskał odpowiedzi, dostał coś o wiele bardziej wartościowego. Wargi Zayna
były ciepłe i wilgotne, a on sam pachniał nieziemsko.
Mulat
przyciągnął do siebie blondyna za kurtkę i po omacku otworzył swoje auto, do
którego zaraz się wcisnęli. Fakt, że właśnie zamierzali zrobić coś, czego mogą
żałować do końca życia, jeszcze bardziej podniecił Nialla. Ułożyli się na tylnym siedzeniu, a w tle poleciała muzyka z radia. Ubrania latały po pojeździe
w każdą stronę i zaraz nie mieli na sobie już nic.
Zayn całował
skórę Nialla za każdym razem mówiąc mu, że jest piękny.
Niall chciał
w to uwierzyć. Nie tylko spróbował, ale też nie protestował, kiedy Mulat robił
mu dobrze.
…
Rano
znaleźli się w domu Mulata a Niall nie wiedzieć czemu nawet nie poczuł się tym
skrępowany. Kiedy wstał, pokierował się do kuchni, skąd wydobywał się zapach
jajek i bekonu. Owinął Zayna rękoma i położył mu brodę na ramieniu.
- Ile chcesz
jajek?
- Dwa.
Oboje zjedli
śniadanie przy małym stoliku w salonie i mimo, że kucharz z Zayna marny,
blondyn zjadł wszystko.
Nakrzyczał
też na Zayna, kiedy ten chciał mu zabrać plasterek bekonu.